wtorek, 21 czerwca 2016

Zawieszenie bloga

Cześć, chciałam was poinformować,że zawieszam bloga na jakiś czas. Ponieważ nie mam jak na razie czasu i weny,aby pisać :/ Możecie mnie znaleźć na facebooku pod nazwą Holly Martyna Duskhome.
Miłego dnia :) 

niedziela, 28 lutego 2016

Tajemnica Jorvik 13 Wielka tajemnica

Denerwuje mnie powoli to , że czytając inne blogi z opowiadaniami doszłam do wniosku , że każdy ich rozdział to z 10 moich! A więc w końcu postanowiłam użyć mózgu , rozruszyć szare komórki i zacząć pisać więcej ! Więcej ! No to łapać :

Cisza , spokój. Jednym słowem piękny słoneczny dzień w mieście Jorvik , a jednak najwidoczniej jedna osoba tego nie zauważyła. W jej głowie działa się wojna. Walczyła ze samą sobą , różne rzeczy  przelatywały przez pokój niczym freesbi by zaraz zostać wrzucone do nie wielkiej torby. Kate ze smutkiem wyjżała przez okno. Jednak w jej oku można było dostrzeć błysk. Wzięła Iris na ręce i pośpiesznie wyjęła z kieszeni telefon komórkowy.
-Halo? Alex
-Hej
-Gotowa ?
-Jak najbardziej.
-Za 10 minut przy stajni.
-Dobrze , pa.
-Do zobaczenia.
Kate pośpiesznie rozłączyła się i z nadzieją popatrzyła na drzwi.
-Mam nadzieję , że nikt nas nie zobaczy.
Iris miałknęła cicho a Kate modliła się w duchu by ciotka tego nie usłyszała. Powoli otworzyła drzwi i na palcach zbiegła ze schodów. Otworzyła ukradkiem drzwi i bez głośnie ubrała buty. Biała kotka z radością zamruczała gdy została spuszczona na ziemię i od razu pobiegła się wybiegać. ,,Kici , kici" - szepnęła Kate , która przyspieszyła kroku i teraz prawie biegła. Kotka pobiegła za nią i w końcu dogoniła szatynkę.

***
Thomas Stef szedł ulicą w stronę domu. Musiał przemyśleć wiele spraw , które nadal chodziły mu po głowie. Kate...czemu ona to zrobiła ? Czemu uciekła ? Co się z nią stało ? I nagle jak na zawołanie na Thomasa wpadła brązowłosa piękność. Jej długie kasztanowe proste włosy , te piękne oczy , które tak bardzo kochał. Jej delikatne drobne ciałko. Ubrana jak zwykle pięknie i schludnie. Biały T-shirt , jeansy i delikatny makijaż , malinowe trampki koloru identycznego jak jej usta. Delikatne. Kojażyła mu się ona z nimfą, delikatną jak piórko , umiącą jednak postawić na swoim lwicę. Kate w przeciągu sekundy odskoczyła od Toma gwałtownie.
-Cześć.-uśmiechnął się chłopak.-Musimy pogadać.
-Nie mamy o czym.-odparła dziewczyna i już miała odejść kiedy chłopak złapał ją za ramie.
-Odchodzisz?
-Na jakiś czas.
-Przepraszam , nie powinienem wtedy...no wiesz.
-Racja nie powinieneś, a teraz przepraszam spieszę się.-odparła zimno
-Jesteś zła?
-Skądże znowu. Zła?
Kate odwróciła się od niego i pośpiesznie odeszła.
***
-Nareszcie jesteś ! - uśmiechnęła się Alex widząc Kate.
Ta skinęła głową.
-Coś się stało?
-Nie,nic.
-Przecież widzę. Powiedz.
-Chodzi o Thomasa. - westchnęła Kate.
-Mhm. I muszę cię ciągnąć za język , bo sama z siebie nic więcej nie powiesz ?
-Mogę. Całowaliśmy się. A raczej on mnie.
-Gratulacje-zawołała Alex , ale widząc mine przyjaciółki zrobiła skruszoną minę.
-Nie chciałam tego.
-Czemu?
-Ja go lubię , ale jako przyjaciela.
Alex skinęła głową. Dalej już nie rozmawiały bo doszły do boksów.
-Hej , kochany.-szepnęła Kate wyciągając rękę do ogiera.
-A no tak!-zawołała nagle brazowłosa , przypominając sobie o kotku. - To jest Iris.
-Słodka.-Alex schyliła się by ją pogłaskać.-Idzie z nami?
-Nie jestem pewna. Z jednej strony nie mam jej gdzie zostawić , ale wiem , że to nie najlepszy pomysł brać ją ze sobą. Ale przecież nie zostawię jej na ulicy.-westchnęła zakładając Mistowi siodło.
Alex skinęła głową. - Może znajdziesz kogoś kto się nią zajmie?
-Nie znam nikogo takiego , a nie chce go zostawiać obcej osobie.
-Rzeczywiście. Znaczy...ja znam taką osobę , ale na pewno się nie zgodzisz.
-Kogo?
-Lubi koty i ma odpowiednie warunki...
-Wiesz przecież , że nie znam tu nikogo oprócz ciebie i...Mówisz o Thomasie?
Ruda popatrzyła niepewnie na przyjaciółkę i lekko skinęła głową.
-Dobry pomysł.
-Słucham?!-Alex o mało co się nie zakrztusiła.
-To , że zrobił coś czego nie powinnien nie oznacza , że nie ma doświadczenia w opiece nad tymi zwierzętami. Według mnie nie ma żadnego problemu.  No oprócz jego rodziców.
-No co ty? Oni uwielbiają koty. Jedziemy?
Kate skinęła głową , wzięła kociaka na ręce i położyła na grzbiecie zdzwionego Mista. Ten jednak nie protestował i nadal stał spokojnie , a kociak radośnie zwinął się w kuleczkę i zapadł w głęboki sen.

Kate zapukała leciutko do drzwi , trzymając na rękach zaspaną kotkę. Słyszała przekręcanie klucza w zamku i nagle poczuła się nie swojo. Czy to nie chamsko ? Przyjść do kogoś do domu tak z nienacka i kazać mu zajmować się nieznajomym kotem przez może nawet kilkanaście miesięcy?
-Kate?!-dziewczyna podskoczyła słysząc tak dobrze znany jej głos.
-Cześć.
-Coś się stało?
-Nie. Znaczy tak. Szukam kogoś kto mógłby się zająć Iris . -tu wskazała na kotkę. - Alex mówiła, że lubisz koty , tak samo twoi rodzice.
Chłopak skinął głową.
-Wyjeżdżasz ?
Kate zawachała się i po dłuższym zastanowieniu skinęła głową.
-Jasne. Zajmę się nią. Daj mi chwilę.-i zniknął we wnętrzu domu.

-Wiedziałam , że nie będzie problemu!-uśmiechnęła się Alex , ściągając wodę. - To jedziemy?
-Tak. Może najpierw do opuszczonego domu letniskowego , tam gdzie znalazłyśmy te znaki.
Alex skinęła głową. - Masz tą karteczkę?
-Cały czas , przy sobie. W kieszeni.
Alex cmoknęła na swoją klaczkę Arabelle, a ta ruszyła truchtem do przodu.
-Pusto!-zawołała po chwili ruda.
Brązowłosa zeskoczyła z siodła i zaczęła przeszukiwać domek. Po chwili obok niej znalazła się Alex.
-Znalazłaś coś?
-Na razie nie , ale musi tu coś jeszcze być.
-Na przykład ?
-Wskazówka! Przynajmniej jakaś podpowiedź jak odczytać te dziwne znaki.
Alex westchnęła i postanowiła pomóc w poszukiwaniach. Trwały one pół godziny. Jednak dziewczynki nie mogły się podzielić żadnymi informacjami.
-Czekaj-zawołała Alex!
Kate podniosła głowę znad sterty krzaków chcąc odrzucić jakiś kamień na bok.
-Poczekaj.-Alex podeszła do niej i wyjęła jej kamień z ręki. -Dziwne.
-Wygląda jak okruszek jakiejś skałki. Pewnie wiatr go przywiał.
-Kate do jasnej Anieli! Przypatrz się.
Kate przybliżyła twarz do kamienia i zobaczyła wyryty na nim znak. Ale to nie wszystko. Kamyczek rzucał delikatne różowe błyski.
-Jakiś znak...Ale wygląda jakby nie był pełny.
-Pewnie gdzieś jest skała lub jej kolejne kawałki z resztkami tego znaku.
-Najprawdopodobniej tak , myślisz , że powinnyśmy go poszukać ?
Mist prychnął zachęcająco Arabella  uczyniła to samo.
Alex uśmiechnęła się po czym wskoczyła na siodło skinawszy głową. Kate schowała kamyk do kieszeni zawijając go w chusteczkę do nosa.
Jechały chwilę w ciszy po czym Alex zapytała : To co robimy?
-Serce każe mi jechać do Valedale ale rozum podpowiada , że musimy to wszystko przemyśleć.
-To rozum czy serce ?
-Serce !-zaśmiała się Kate i już galopowała na Mistcie w stronę góry Valedale. Wszystkie smutki jakby rozwiały się na silnym wietrze. Nie była to Kate która kilka godzin temu uciekała od problemów emocjonalnych załamana i bezradna. Teraz była w pełni sił , roześmiana i spokojna pędzonca na swoim najlepszym przyjacielu Mistcie. Który rozumiał ją lepiej niż wszyscy. Gdyby każdy dzień mógł wyglądać tak samo. Czy nie byłoby jednak nudno gdyby każdego dnia Kate wstawała radosna i uśmiechnięta , nie mająca żadnych problemów. Czy zniosła by taką nieubłagalną rutynę? Dziewczyna kochała wyzwania i poprzeczki stawiane na jej drodze życia. Czasami jest dobrze czasami źle , a czasami to już człowiek sam nie wie czy ma się śmiać czy płakać , a może wszystko równocześnie? Człowiek jest wielką jedną zagadką , której nikt nigdy nie rozwiąże. Ale jest wiele innych ważniejszych rzeczy na świecie , aby przejmować się tym dlaczego nie ma idealnych ludzi. Każdy popęłnia błędy , niektórzy nawet wiele. Ale należy uczyć się na błędach , a nie cały czas tkwić w tym samym miejscu. Kate w końcu to zrozumiała.

sobota, 27 lutego 2016

Tajemnica Jorvik 12 Czas leczy rany

Wielkie krople deszczu spadały z nieba niczym lawina. Kate przytuliła się mocniej do grzywy Mista , który zarżał cicho i kojąco. Kolejny piorun przeciął niebo.
-Nikt nic nie rozumie , a przynajmniej nikt nie rozumie mnie.-szeptała dżokejka
Nie wiedziała czy jej twarz jest mokra od łez czy też może deszczu. Jej delikatne kasztanowe włosy , opadały teraz z nieładem na jej ramiona , przemoczone do słuchej nitki tak samo jak Mist. T-shirt i spodenki Kate również nie wyglądały najlepiej. Kleiły się do jej ciała , a Kate trzęsąc się z zimna nadal wtulała się w grzywę konia. Mist zarżał cicho i chuchnął dziewczynce w rękę. Stali przed niewielką stodoła obok była stajnia i zaniedbany kurnik. Kate pociągnęła delikatnie konia za grzywę i poczęła wpatrywać się w stajnie. Wyglądała na opuszczoną a w pobliżu nie było nikogo. Kate spojrzała znacząco na swojego karego przyjaciela , a ten chyba pomyślał to samo , bo już galopował w stronę stajni. Szatynka zeskoczyła z jego grzbietu , mokrego niczym jej koszulka i pociągnęła mocno za drzwi stajni. Te zaskrzypiały cicho i powoli zaczęły sie otwierać pod wpływem Kate , która napierała na nie mocno. Mist przyszedł jej z pomocą i po chwili mogli już wejść. Dopiero teraz brązowowłosa poczuła swoje mokre ubranie. Obejrzała się za siebie , na Mista i zobaczyła konia innego niż zastała w Valedale może z godzinę temu. Jego sierść była teraz brązowawa , mokra i posklejana błotem. Kopyta nie były widoczne pod kupą błota. Jego grzywa i ogon nie wyglądały lepiej niż włosy Kate. Mokre i pokołtunione. Dziewczynka zatrzęsła się z zimna i odwróciła się. W stajni znajdował się jedynie mały biały kotek , który prawdopodobnie schował się przed deszczem tak samo jak dżokejka i jej koń. Mist podszedł do Kate i zarżał cicho. Dziewczyna poklepała go i zaczęła rozglądać się za czymś do wytarcia. Na małej półeczce leżało kilka derek a obok sprzęt do czyszczenia i szczotkowania koni , pod półeczką leżały bale siana a na niej sznur do lążowania i uzda. Nieopodal leżała uprząż i siodło. Kate podeszła do półeczki , wzięła kilka derek i wiaderko ze sprzętem do czyszczenia i szczotkowania. Podeszła do Mista , najpierw wytarła go derką , a potem przeszła do pielęgnacji sierści sama zrzuciła z siebie ubranie i nałożyła derkę. Od razu czuła się lepiej. Wzięła swoje ubranie i przewiesiła przez wejście do boksu. Zgarnęła bele siana , wprowadziła Mista do największego boksu a sama ułożyła się na belach i zasnęła.

Kate zamrugała powiekami nie wiedziała gdzie się znajduje. Mist wychylał pysk nad boksem i patrzył na właścicielkę z czułością. Biały kotek siedział na parapecie i przeciągał się sennie. Kate uśmiechnęła się na ten widok otworzyła Mistowi i podeszła by pogłaskać go po pysku. Kotek miałknął a Mist zarżał w odpowiedzi. Kate uśmiechnęła się jeszcze szerzej i szybko ubrała się w swoje już słuche ubrania.
-Jedziemy?-zapytała Mista a ten w odpowiedzi popatrzył tęsknie na siano.
-No tak jesteś głodny , masz - powiedziała podając mu owies znaleziony w paszarni.
Mist zaczął radośnie chrupać a dziewczyna kontem oka przyglądała mu się i nagle sama poczuła okropny głód. Sięgnęła do kieszeni i z ulgą poczuła , że ma pieniądze. Jej radość nie trwała jednak długo.
-Przecież nic nie kupie za kilka groszy!-westchnęła.-Chyba jednak muszę wrócić do domu. -posmutniała i popatrzyła w tak jej dobrze znane oczy pełne miłości. Mista. Ogier skończył jeść i był gotowy do drogi , Kate już miała wskoczyć mu na grzbiet kiedy szepnęła. - Kici Kici , chodź nie bój się.
Biała kotka zeskoczyła z parapetu i podbiegła niepewnie do dziewczynki.
-Nie zrobię ci krzywdy , no chodź.
Kotka miałknęła cicho i wyciągnęła powoli szyje w stronę wyciągniętej ręki dziewczyny.
-Chodź ....Iris? Podoba ci się to imię? - Kate uśmiechnęła się gdy poczuła miękki pyszczek na swojej dłoni.
-Kochana mała Iris , szepnęła.

Powoli otworzyła drzwi i z Iris na rękach weszła do domu. Poczuła ciepło płynące z wnętrza domu i przyjemny zapach makaronu z sosem. Pociągnęła nosem i najciszej jak potrafiła weszła do swojego pokoju. Położyła Iris na podłodze i zrzuciła z siebie brudne ubrania i pośpiesznie założyła czyste spodnie i koszulkę z nadrukiem konia. Schyliła się nad kotką i zaczęła ją drapać za uszkami. Iris mruczała słodko. Kate uśmiechnęła się i z radością na swojej szafce nocnej zobaczyła dzisiejsze śniadanie wyjęła z bułki szynkę i podała ją Iris. Kotka miałknęła radośnie , tak dawno jadła coś tak przysznego.
Chcesz więcej ? - zapytała Kate wskazując na talerz.

niedziela, 21 lutego 2016

Wild Horses IV

Tak wiem , nie pisałam dosyć długo :\ Więc dzisiaj w końcu postanowiłam się wsiąść w garść :) No to zapraszam do czytania :)
Jak się dobrze wczytacie dojdziecie do wniosku , że nie jest to kontynuacja opowiadania :)
Jej delikatne małe kopytka , piękne brązowe oczka , lśniąca siwa sierść i delikatne chrapy. Malutka klaczka dopiero wyszła na świat i leżąc w trawie u kopyt swojej matki zawzięcie lizała futerko. Wszystko na tym świecie wydawało jej się takie ogromne. Konie nie wzbudzały jej zaufania a niektórych nawet się bała. Jej małe nóżki nie były jeszcze gotowe na wstanie z mięciutkiej trawy , i choć wiele źrebaków naśmiewało się z klaczki , matka nigdy nic sobie z tego nie robiła. Ojca nie miała. Nikt jej nie pomagał , nie opiekował się nią , ale jednak miała wszystko na wyciągnięcie kopytka. Jedzenie , picie , słońce , które ogrzewało jej grzbiet. Jeziorko w którym lubiła się taplać i wielka łąka na której ćwiczyła biegi i pasła się ile chciała. Była tylko małym źrebaczkiem wśród wielu wielu dużych koni. Jej jedynym marzeniem była miłość matczyna. Jednak jej matka nie uważała tego za dobry pomysł. Miała inne plany na życie. Malutka siwa klacz codziennie chodziła na małą polankę , kładła się w cieniu drzew i rżała smutne piosenki. Jej rżenie uwielbiali wszyscy. Ale jej samej nie. Piosenki były o samotności , smutku , bólu i o pragnieniu miłości. Były wykonane bardzo ładnie. Delikatnie i cichutko. Klacz uwielbiała te chwile , samotne chwilę pod świerkiem chodź samotnych chwil miała dużo. Nikt nie zwracał uwagi na nieśmiała i wychudzoną klaczkę. Aż nadszedł ten dzień wyczekiwany przez wszystkich tych którzy chodź raz usłyszeli o klaczce , a mianowicie dzień w którym klacz została wygana. Było południe , obchód. Siwa mało co nadążała za stadem. Jednak oni zamiast zwolnić coraz bardziej cwałowali. Wyczerpa Peria , która wyrosła na piękną siwkę nie mogła ich dogonić za wszelką cenę , zwłaszcza , że od kilku dni strasznie bolała ją klatka piersiowa. Nikomu jednak o tym nie powiedziała , ale czy ktoś zwróciłby na to uwagę ? Tego samego dnia klacz została wyrzucona ze stada. Ale czy to była wina tego , że była słabsza ? Czy ktoś mógłby przewidzieć , że ta siwa klacz w przyszłości dozna jeszcze więcej bólu i cierpienia ? Ale nie z powodu słabości , nie. Ona już taka nie będzie. Będzie silną klaczą.

niedziela, 14 lutego 2016

Tajemnica Jorvik 11

No i dzisiaj dla was kolejna część :) Mam nadzieję , że wam się spodoba dzisiaj lecimy na fula , bo walentynki (14 luty). A i chciałam wam jeszcze powiedzieć , ze wygrałam konkurs na najlepsze opowiadanie o SSO , konkurs organizowała Michelle Westhaven na Facebooku :) CZYTAM=KOMENTUJE
-Myślisz , że jest smutna?
-Ona smutna ? Raczej zazdrosna , jeżeli już. Uwierz to moja kuzynka i znam ją lepiej niź bym chciała.
-Jest aż taka zła?
-A żebyś wiedział! -odparła Kate.
Właśnie szli z Thomasem w stronę Jarlahaim , gawędząc radośnie.
-A tak w ogóle co tam u ciebie?-Thomas uśmiechnął się do Kate.
-Dobrze.
-Nie jesteś zła na rodziców?
-Wiesz...Ucieszyłam się kiedy mama mi powiedziała , że zostaje.
Chłopak popatrzył na nią zdziowiony.
-Wiem , wiem.-uśmiechnęła się dziewczyna.-Ale mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
-Ja też.-Brunet popatrzył na nią czule.
Szatynka uśmiechnęła się. - A tak w ogóle , gdzie idziemy?
-Mam zamiar zabrać cię na kawę.
-Nie lubię kawy.-Kate uśmiechnęła się słodko.
-Herbatę?
Kate zrobiła niezadowoloną minę i zaczęła bawić się luźnym kłosem.
-Ciastko?
-Może być-uśmiechnęła się , a chłopak wywrócił oczami.
Nagle telefon Kate zaczął chicho pobrzękiwać , dzięwczyna zignorowała to i powróciła do rozmowy z Thomasem , ale telefon rozdzwonił się na dobre.
-Sorki muszę odebrać.-mruknęła smutno
Tom skinął głową.
-Halo? .... O cześć .... Dobrze .... Na spacerze .... Nie , nie , z kolegą .... Thomas .... A u ciebie .... A no tak ! .... Dziękuje .... Nawzajem i do zobaczenia .... Tak , tak , pa ....
,,Dzisiaj są walentynki no tak"-przypomniała sobie dziewczyna. ,,O nie..."-przemknęło jej się nie wiadomo czemu przez myśl.
-Coś się stało?
-Nie nic , skąd ten pomysł?-Kate próbowała ukryć zamieszanie.
-To dobrze.
Kate nie odpowiedziała , wpatrzyła się w jezioro z przybłedanym uśmiechem.
-Kiedy pierwszy raz tu przyszłam nie wiedziałam , że będzie tak wspaniale. - szepnęła.
-Ja też.-dodał chłopak myśląc o czymś innym...a raczej o kimś.
Nagle nie wiadomo skąd rozmowa zeszła na wspomnienia z dzieciństwa.
-Od zawsze chciałam mieć konia. Od zawsze. Ale rodzice nie chcieli mi go kupić. Cały czas prosiłam. Obwieszałam pokój plakatami i cały czas mówiłam coś o koniach , albo pamiętam jak mama zawsze narzekała , że mało jem a ja wtedy mówiłam "Gdybym miała konia , to bym wracała zmęczona z przejażdek i bym wszystko zjadała". Albo "Lepiej by mi się odrabiało lekcje gdybym najpierw przewietrzyła się jeżdżąc na koniu , mózg by mi się przewietrzył". Aż w końcu nadszedł ten piękny a zarazem najgorszy dzień mojego życia. Rodzice zaczęli wyjeżdżać co chwila , ale za to kupili mi konia.
-Myślę , że chcieli ci wynagrodzić ich rzadkie pobyty w domu.
Kate skinęła głową ze smutkiem. - Też tak sądzę.
-Przynajmniej twoi rodzice nie myślą że konie to tylko rzecz.
-Oni nie myślą.-posłała mu złowieszczy uśmiech Kate.
-Nie mów tak.-Thomas popatrzył na nią ze zdziwieniem.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Ja od zawsze kocham konie , ale moi rodzice mówią , że to sport dla bab. A moja matka jeździ na koniach tylko po to , żeby wygrywać medale i puchary.
Kate skinęła głową ze smutkiem i powróciła do bawienia się włosami i czekała na dalszą opowieść kolegi.
-Ale ja i tak lubię konie , kocham nawet powiem.
-Umiesz jeździć?
-Niestety nie.
W oczach Kate dało się dostać figlarne iskierki.
-Chodź , nauczę cię.
-Nie , co ty?
Kate pociągnęła go w stronę stajni i chwilę potem pokazywała chłopakowi jak wejść na konia.
-Nie...Nie tak....O tak , tak...wyżej noga...idealnie. No teraz jedź , wolnej. Trzeba zaciągnąć popręg...prr....pociągnij za wodzę...teraz poluzuj...o tak....nie , stop...jedź- i tak w kółko , co chwila wykrzykiwała komendy. Sama siedząc na Mistcie.
Pół godziny później kłusowali koło siebie z uśmiechem na twarzach.

-I jak było?-zapytała Kate zdejmując Mistowi siodło.
-Ekstra!-zaśmiał się chłopak i poklepał ogiera.

-Wiesz nigdy nie myślałam , że cię polubię. -powiedziała Kate krojąc swój kawałek ciasta łyżeczką.
-Dziękuje-odparł chłopak z udawanym niezadowoleniem.
-Ogólnie nie lubiłam tego miejsca.
-Ale jak widać teraz polubiłaś.
-No właśnie.
-Ale skąd masz pewność , że polubiłam ciebie.
-Nie mam.
-Pyszne było.-powiedziała po chwili Kate odsuwając delikatnie talerz.
-Jadłaś malutki kawałeczek ciasta pół godziny!-zawołał niezadowolony brunet.
-No to masz problem-uśmiechnęła się pociągająco.

-Halo! Ziemia do Kate!
-Tak?-dziewczyna popatrzyła na chłopaka jak nie znajomego po czym pokreciła głową. -Przepraszam. Cały czas myślę o moich rodzicach.
-Nie musisz przepraszać.
-Wiesz co?-odparła dziewczyna ignorując jego słowa.-Zazdroszczę ci.
-Czego?
-Twoi rodzice zawsze są w domu...Wyjeżdżają z tobą. -Powiedziała smutno- A może zaprzeczysz -dodała.
-Nie , ale...
-Moja kuzynka mnie nie nawidzi , ciotka mnie traktuje jak sługę , a rodzeństwa nie mam.
A rodzice...Oni mnie nie kochają.
-Ale ja cię kocham-szepnął chłopak.

czwartek, 11 lutego 2016

Dla kochanej i wspaniałej osóbki i wymarzonej przyjaciółki <3
~~~
Przyjaźń to nie tylko słowo , to nie tylko kilka liter. To nie tylko znajomość z kimś. To nie tylko dobra koleżanka. To nie tylko ktoś z kim możesz pogadać. Przyjaciółka to ktoś kto zawsze cię pocieszy , rozśmieszy. Czyta Ci w myślach. Przyjaźń to nie tylko dwie osoby , które bardzo się lubią. Przyjaźń nie jest jednorazowa, trwa ona całe życie. Przyjaciółka to osoba która skoczy za tobą w ogień. To uczucie jest wspaniałe. Każdy marzy o idealnej przyjaciółce. Ale nie ma czegoś takiego. Jest tylko PRZYJACIÓŁKA żadna idealna , neutralna i średnia. W przyjaźnij nie zawsze jest tak , że te dwie osoby się , ze sobą zgadzają , mają zawsze wspólne zdanie. Nie , przyjaźń to uczucie. Przyjaźń nadchodzi nie spodziewanie. O prawdziwą przyjaźń nie trzeba walczyć. Przyjaźń to miłość do drugiej osoby. Może nie taka małżeńska , ale koleżeńska. Ja znalazłam taką. Jesteśmy inne pod względem wyglądu i charakteru. Ale obie bardzo się kochamy. Jestem szczęśliwa , że doznałam takiej prawdziwej przyjaźnij. Najprawdziwszej przyjaźnij. Przeżyłymy razem 9 wspaniałych lat. Kocham ją jak siostrę, a ona mnie. Cieszę się z tego , że ta przyjaźń jest coraz dłuższa. Nic nas nie rozdzieli. Jesteśmy różne , ale to nas nie powstrzyma od kontynuowania naszej przyjaźnij.
***
Dzisiaj były urodziny Molly. Holly nie mogła się doczekać tego dnia kiedy ona ukończy 12 lat , ale również nie mogła doczekać się chwili 12-stki przyjaciółki. Uśmiechnęła się pod nosem. Miała wielkie plany na urodzinową imprezę , dla przyjaciółki. Będzie tort , dużo znajomych , fajerwerki , wszystko co najlepsze ! I tak Holly zabrała się w wir pracy. Kupiła wszystko , co potrzebne , zaprosiła znajomych , zarezerwowała sale, ozdobiła ją i przygotowała potrawy. Oczywiście z pomocą Jenny.
-Bardzo się dla niej starasz -zauważyła Jenna , patrząc na Holly , która od dobrych paru minut próbowała dodzwonić się do koleżanki, która miała zająć się muzyką.
-Nic dziwnego. To moja przyjaciółka. Chce , żeby wszytko było idealne.-uśmiechnęła się Holly. -I nie zamierzam marnować czasu.-Tak jak powiedziała , tak zrobiła.

Sala wyglądała pięknie , ozdobne konfetti , białe lampiony , cicha muzyka , kolorowy parkiet , a naokoło stoliki przy , których można było zamówić coś do jedzenia lub po prostu pogadać. Piękny widok z balkonu zapierał dech w piersiach. Balony z helem unosiły się pod sufitem. Przekąski kusząco leżały w półmiskach na stole. Na ścianach Holly porozwieszała plakaty z końmi z napisami ,,Sto lat Molly!" , ,,Wszystkiego najlepszego!" i ich wspólne zdjęcia z życzeniami. Holly uśmiechnęła się do siebie , lepiej nie mogło być. Wyłączyła muzykę i zgasiła światło  za chwile zaczęli przychodzić wszyscy zaproszeni goście , a byli to : wszyscy znajomi ze szkoły przyjaciółek , stajenne , Jenna , May , trenerka koni , koleżanka Molly Ivy i wiele innych osób. Laura schowała się za ladą DJ i przygotowana do włączenia muzyki kucała koło głośników. Jenna z uśmiechem na ustach trzymała rękę na włączniku światła a Holly w tym czasie prowadziła Molly (której przewiązała oczy szalikiem) w stronę sali. Powoli odkryła jej oczy i zanim Molly zapytała gdzie są ze wszystkich stron dało sie słyszeć głośny okrzyk : NIESPODZIANKA!
Laura włączyła muzykę w tym samym momęcie kiedy Jenna uruchomiła światło. Co chwila do Molly podchodził ktoś by złożyć jej życzenia lub dać prezent. Godzinę później po zdjedzeniu tortu , Molly podeszła do Holly stojącej na balkonie.
-Dzięki -szepnęła Molly
-Podoba ci się?
-To najlepsza impreza urodzinowa w życiu!
-Fajnie , że ci się podoba-uśmiechnęła się Holly , zapominając co jest tak na prawdę ważne.
-Dziękuję ci za naszprzyjaźń-szepnęły jednocześnie.
-Za to , że stoimy tu teraz razem-dodała Molly
-Za to , że rozumiemy się bez słów-uśmiechnęła się Holly
-Za to , że zawsze mnie wspierasz...
-Że jesteś ze mną na dobre i na złe
-Za to , że jesteś najlepsza przyjaciółką pod słońcem-szepnęły i przytuliły się do siebie.
Dopiero teraz Holly to zrozumiała nie ważne , czy zrobi skromne przyjęcie dla dwóch osób czy wielka imprezę. Ważne jest to ile serca włożyła w przygotowania.
-Kocham Cię-zachichotały
-Jak siostrę-dopełniła Holly.
Trwały jeszcze chwilę w uścisku a potem wróciły do zabawy.

Dziękuje Ci za to ,że jesteś <3
Wszystkiego najlepszego :) Zdrowia , prezentów , przyjaciół (albo tego nie ^.^) , radości , fury prezentów , spełnienia marzeń i wszystkiego co dobre <3

Tajemnica Jorvik 10 ~ Walentynkowo

Hejka :) Dzisiaj będzie troszkę inaczej...tak bardziej walentynkowo xD No mam nadzieję, że się spodoba i nie będzie komenatarzy typu : ,,zepsułaś opowiadanie". Ponieważ walentynki trzeba jakoś uczcić (tak jak każdę święto). Postanowiłam jeszcze zrobić niespodziankę Molly i napisać jej urodzinowe opowiadanie , specjalnie dla niej :)
No to zapraszam do czytania moje mordki
Czytam=komentuje
~~~
Był piękny słoneczny poranek , Kate McWilliam siedziała na hamaku wpatrując się w dal. Wiatr targał jej włosy , a uśmiech nie znikał z jej twarzy. Miała już nawet zaplanowany dzień : spotkanie z Alex , przejażdżka na Mist'cie , spacer nad jezioro , ale teraz wolała poleniuchować. Nagle usłyszała śmiech Gabriell co było rzadkością. Kate ze zdziwieniem popatrzyła w stronę okna kuzynki , ta popatrzyła na nią niechętnie i z urazą. Kate przeciągnęła się , weszła do domu i przystawiła ucho do drzwi kuzynki.
-Tak....Chętnie się z tobą spotkać.....hahaha.....właśnie....w końcu wraca do siebie...
Kate wiedziała już o czym rozmawia czarnowłosa , przymknęła oczy i zaczerpnęła powietrza. Dzisiaj wraca do domu! Do swojego kochanego domu , wraz z Mist'em. I choć liczyła dni do właśnie tego momentu , poczuła w sercu ukucie żalu. Racja nienawidziła ciotki i Gabriell , ale były tu osoby i sprawy z którymi nie chciała się rozstać. Przede wszytkim Alex i zagadka ,którą chciały rozszyfrować. Thomas, miał w sobie coś takiego...Kate nie umiała tego wyrazić , ale nadzwyczaj w świecie polubiła go. Te piękne widoki , jeziora , wodospady , tego nie znajdzie w nudnym Moorland. Tu w ogóle nie przebywała w domu , u siebie na odwrót. Nie miała co robić nudziło jej się. Dźwięk telefonu rozbudził ją z transu. Szybko złapała telefon i odebrała.
-Halo?-zapytał ktoś po drugiej stronie.
-Mamo?-Kate od razu rozpoznała kojący głos jej matki. Chociaż w tym momecie wcale taki nie był.- Coś się stało ?
-Tak...znaczy nie-westchnęła smutno.-Wiem , że to dla ciebie trudne ale musisz jeszcze zostać trochę u ciotki. Wszystko załatwiłam ,szkoła i te sprawy...Wiem , musi ci być przykro-Ale córka już jej nie słuchała z radością zanuciła pod nosem : zostaje w Jorvik! Zostaję w Jorvik!
Odwróciła się w stronę okna , tak zostanie tutaj! Załatwi wszystkie sprawy! Wszystko będzie dobrze! Nie odejdzie z tąd tak szybko! O nie!
-Halo? Kochanie?-Kate usłyszała głos matki z telefonu.
-A tak?-odparła dziewczyna
-Wszystko dobrze?-zapytała matka z troską
-W jak najlepszym!-zaśmiała się Kate.-To do zobaczenia!-zawołała młodsza McWilliam. I już się rozłączyła.

-Cooo???-zawołała niezadowolona Gabriell.-ONA tu zostaje-wskazała palcem na Kate.
-Kochanie...-szepnęła ciotka , patrząc na nią groźnie.-Zostaje
Kate niesłuchając ich zajadała się musli.
-Kate jutro zaczyna się szkoła , dzisiaj dam ci wszystkie podręczniki , a twoja matka przysłała resztę twoich rzeczy.-uśmiechnęła się ciotka.
Kate odpowiedziała uśmiechem. - Dziękuję.
Dopiero po tych dwóch długim miesiącach ciotka zdała sobie sprawę , że jej siostrzenica nie jest wcale taka zła. Wręcz przeciwnie.

Pierwszy dzień w nowej szkole , to zawsze stres. Nowi znajomi , przyjaciele , nauczyciele i w ogóle wszystko. Czy ktoś będzie podzielał jej pasje do koni? Czy ktoś w ogóle będzie z nią rozmawiał ? Czy ktoś w ogóle poaptrzy na nią ? A co z Laurą , jej najlepsza przyjaciółką z Moorland? Z takimi obawami Kate ruszyła nierówna ścieżka w stronę szkoły. Jej długie kasztanowe włosy opadały na ramiona , biała koszula i jeansy koloru białego. Wyglądała jak anioł.

Usiadła w pierwszej ławce nie zwracając uwagi na szepty innych. Jak jak myślała siedziała sama , zatopiona w myślach i ukradkiem spoglądając na nieznajomych. Nagle o mało co się nie zachłysnęła przez uchylone drzwi ujżała Thomasa. Ten naszczęscie nie zauważył jej i ruszył w stronę sali gimnastycznej.
-Ktoś tu siedzi ?-zapytał wysoki brunet.
-Nie.-uśmiechnęła sie Kate , przysuwając się , aby chłopak mógł usiąść.
-Jestem David-umiechnął się chłopak.
-Kate-odparła dziewczyna.

-I jak było?-zapytała ciotka ,Kate.
-Spoko-uśmiechnęła się Kate. Nagle rozdzwonił jej się telefon. Podskoczyła i szybko wyciągnęła telefon z kieszeni. Nieznany numer. Powoli odebrała i przyłożyła słuhawkę do ucha wychodząc z kuchni , gdzie kszątała się ciotka.
-Kate?-usłyszała po drugiej stronie.
-Halo? Kto mówi?-zapytała zdziwiona
-Thomas-usłyszała dopiero teraz znajomy jej głos.-Masz chwilę?
-Tak, właśnie wróciłam ze szkoły.
-Jak tam? Fajnie wrócić do domu?-zaśmiał się.
-Nie wiem-zachichotała.-Jestem w Jorvik?
-Tak?!!-zawołał chłopak radośnie.-W takim razie może się spotkamy?
Czemu nie i tak nie miała nic do roboty.
-Halo? Jesteś?
-Tak , tak. Możemy się spotkać.
-To zaraz przyjdę-odparł tajemniczo chłopak.
Kate pośpiesznie się rozłaczyła i zniknęła w pokoju. Chwile potem wyszła z radosnym uśmiechem na twarzy kiedy zadzwonił dzwonek. Nagle wpadła na pomysł , niech Gabriell otworzy. Kate czekała i czekała , aż w końcu dało się słyszeć kroki Gabriell i niezadowolone mamrotanie pod nosem, ale gdy tylko kuzynka Kate zobaczyła kto dzwoni od razu się uśmiechnęła i otworzyła drzwi.
-Heeej-zamruczała
-Cześć. Jest Kate?-przeszedł od razu do rzeczy Thomas.
Gabriell spochmurniała i odparła. - Aha.
Kate pospiesznie zbiegła na dół.
Thomas uśmiechnął się do niej. Dziewczyna wyglądała wyjątkowo pięknie. Długie kasztanowe włosy spięte w luźnego kłosa , biały top , narzycony na niego pudrowy sweterek i jeansowe spodenki. Uśmiechnęła się promienie.
-Idziemy?-zapytała.